Miesięczne archiwum: Grudzień 2015

       Ten pan to Lemmy Kilmister. Koleś był mistrzem zniszczenia. Widział, jak niszczało wszystko dookoła (przykładał do tego niejednokrotnie rękę), ale sam zyskał status niezniszczalnego. Do czasu…

      Ten czas nadszedł cztery dni po jego narodzinach (urodził się skubaniec w Boże Narodzenie!). Może to wina lekarzy? Dwa dni wcześniej powiedzieli mu, że ma raka. To tak jakby w 1913 załoga Titanica dowiedziała się, że jednak ten niezatapialny okręt może pójść na dno, przy spotkaniu z byle duperelą. Pewnych rzeczy lepiej jednak nie wiedzieć. A i coraz bardziej dochodzę do wniosku, że lekarzy należy unikać – to jednak biała śmierć (ze swoją białą śmiercią radził sobie Lemmy doskonale ;).

      Ogólnie ten rock rozpieprzył mnie zgonami wybitnych osobistości:

  • Jak ów Lemmy, który pokazał, że głośno, to nie znaczy za głośno – zawsze można głośniej.
  • Edgar Froese, który dźwięki wyczarowywał z nieznanego wówczas sprzętu, robionego  na jego potrzeby, a którego dzisiaj powszechnie używają wszelkiej maści didżeje-kompilatorzy w skali masowej.
  • Wujek Władek z Marzęcina. Nauczył mnie grać w pokera, miał zdrowe podejście do życia, tylko po operacji zaczął zjeżdżać równią pochyłą szybko w dół (znów ta biała śmierć!), aż zatrzymał się ostatecznie 1 listopada (!). 

          Są ludzie, którzy trafili we właściwy czas z właściwymi umiejętnościami. I to się nie powtórzy przynajmniej w skali muzycznej. A rockendroll wraz ze śmiercią jego ikony, niechybnie teraz musi ulec zakończeniu. Jedyna nadzieja w innych niezniszczalnych – The Rolling Stones. Może to kwestia pokory? Ci nigdy nie zarzekali się, że będą żyć wiecznie i może dlatego trwają?

 

     

        PS    Swoją drogą szybki ten rak. W dwa dni powalił kolesia nie do zdarcia… I jak teraz żyć?!  Pustkę czuję na ten koniec rocku. A pomysłu nie mam, jak dalej ją wypełnić?

1,929 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon

     Ostatnio coraz mocniej cisną po owsiku (także i ja), więc wyjaśnię ostatecznie – bo mam mocno mieszane wobec niego odczucia.

     Więc zacznę od początku:

     Jestem starym człowiekiem (po czterdziestce chudo) i pamiętam, co on zrobił w latach 90-ych. To było megamistrzostwo w zwarciu ludzi po upadku systemu! Za to powinien wtedy otrzymać Nobla i w choooj mi wisiało, czy był synem milicjanta z Koszalina! No wtedy to był szał! Babcie oddawały swoje pierścionki na przetapiane serduszka i to szło na szczytne cele! No tak zjednoczonego społeczeństwa (polskiego kurwa!) nie widziałem nigdy! To WTEDY to była akcja nad akcjami, potrzebna jak nic i cokolwiek! Podpisywałem się wtedy pod tym obiema rękami!

    Wczesniej ów gość prowadził na słabo odbieralnym (u mnie, na prowincji) kanale czwartym radia, kompletnie odpolitycznioną audycję rockendrollową cokolwiek. Jego schiza pasowała do czasów (+audycje televizyjne z córką Młynarskiego!).

    To wszystko było w pytę i pasowało!

    Podobno wykosił antysytemowy Jarocin, pod ten swój błótstok i tym uspokoił lud brzęczący – umuzyczniony?

    Nie mnie to oceniać – nie bywałem na jednym (za młody byłem), ani na drugim (za mądry?).

    Ale w którymś momencie owsik się skosił…

    Zasiedziały w mediach publicznych (uległych mu), coraz bardziej zaczął się oddalać od rzeczywistości.

    I z czegoś, co było potencjalnym spoiwem społeczeństwa polskiego (coś koło 40 milionów), skonstruował coś, co dzieli i nienawiścią napawa, bo tam fałsz, obłuda i korupcja.

    A jak komuś się podoba błótstok (wszystkim tam obecnym się podoba), to wtyrajcie se cokolwiek, zapuśćcię se muzę na uszęta, wyjdźcie przed domostwo swoje i jebcie się w błoto! Najlepiej sparowani – teraz ciepło jest cokolwiek.

    Bo to, co jest teraz, a co było na początku, to dwie odmienne sprawy.

    I to mnie gnębi cokolwiek…

    I martwi i przeraża…

 

 

    PS         Byłoby cicho i mógłby pan owsik zbierać na cokolwiek, jakkolwiek dysponować szmalem ze zbiórek, robić medialny, ogólnopolski cyrk raz na rock (angażując przy okazji, niejako na siłę, wszystkie służby publiczne i samorządy). 

                 Przeszłoby to, bo w Polsce nie takie rzeczy przechodzą.

                 Tylko że jemu TOTALNIE odwaliła sodówa! Koleś uznał się za półboga, a przynajmniej za herosa jakiegoś, ratującego dziecięce życia. 

                 I w tym momencie przestały docierać do niego jakiekolwiek argumenty. To on jest skarbnicą mądrości, cudotwórcą wyciągającym dzieciątka biedne ze szpon śmierci i wara z nim na ten temat dyskutować!

                A Polacy nie lubią pyszałków, ludzi wywyższających się ponad wszystko.

                Nienawidzą ich historycznie.

                Więc niech Jurek Wspaniały nie dziwi się, że został zajeżdżony przez jakże wspaniałą społeczność internetową…   

1,336 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon

          Najpierw o Gwiezdnych Wojnach. Wczoraj byłem, obejrzałem sobie Episod VII. W 3D, powrót do korzeni, także dosłownie – pokazała się ekipa z samych początków tej sagi, tym celniej tam umieszczona, że akcja też się dzieje paredziesiąt lat po Epizodzie VI. Szkoda tylko, że ginie Han Solo i to w dodatku z ręki swego (złego do szpiku miecza świetlnego) syna. Zgodnie z logiką hoolyłódzką, czarny bohater (rasowo) też nie może dożyć końca. Ale coby nie było, furtka dla opowieści została otwarta i podejrzewam, że ta historia będzie się ciągnęła w nieskończoność.

         Ale chciałem o fenomenie serii Gwiezdnych Wojen. W tym cyklu od początku jest wszystko nie tak i to jeden z głównych powodów tłumaczących jej sukces. Najpierw chronologia, siedem części ukazywało się w takiej kolejności: 4,5,6,1,2,3,7. Już rypie banie. To pierwszy (i chyba jedyny) film SF, o zaawansowanej technicznie cywilizacji, który zaczynał się słynnym: "Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce." (?!). Universum tej opowieści jest rozbudowane i bogate, jak chyba w żadnych opowiadaniach, filmach, serialach SF, czy fantasy? No i akcja. Ktoś kiedyś (słusznie) zauważył, że jeśli obrać tą sagę do samego rdzenia, to wyjdzie… western! Czyli od starożytności uprawiana, aktualna i niezmiernie lubiana opowiastka o herosach walczących ze złem. Tylko scenografia i gadżety za każdym razem inne.

        To o klasyce filmu.

        A teraz o dzisiejszym dniu, zwanym powszechnie gwiazdką właśnie. Więc dzień narodzin Chrystusa jest CAŁKOWICIE symboliczny i podpięty pod staropogański, czczony od pradziejów, jak świat długi i szeroki – dzień przesilenia (tak samo czci się ten czerwcowy i dwa dni równonocy – stąd Pascha i Wielkanoc). W dodatku nastapiła jakaś obsuwa i zamiast 21, do dziś wigilia wypada 24 grudnia. Chrystus narodził się najprawdopodobniej wiosną i to jest ostateczny argument za uznaniem wyzszości świąt Wielkiejnocy, nad świętami Bożego Narodzenia. Raz na jakiś czas albowiem, data Wielkiejnocy pokrywa się z rzeczywistością. Poza tym, tamte święta są mniej sztuczne i zobowiązujące. Teraz każdego zdrowego faceta męczy ta ceremonialna sztuczność wigilii. Dodatkowo, w epoce globalizacji, doszedł jeszcze potężny cios komercyjny…

      I już się zbiera na wymioty normalnym ludkom.

      Więc szczodrych godów bracia słowianie!    

      A! Te dodatkowe nakrycie to nie dla bezdomnych i emigrantów z bliskiego wschodu, a dla tych co odeszli w krainę wiecznych łowów (symbolicznie oczywiście – duchy raczej nie jadają). W tym rocku spodziewam się na tym miejscu ducha zmarłego niedawno wujka. A niech zakręci talerzykiem i pozrzuca sztućce!                                                                                 

1,308 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon

        Tradycyjnie, gdy głośno w mediach jest o jakichś pierdołach – tym razem to zamęt wokół konstytucji, jej trybunału i ogólnie gdy stada baranów prowadzone przez wilki, zaczęły beczeć o śmierci demokracji (to była tu jakaś?!), trzeba zwrócić uwagę na coś, co dzieje się na uboczu, a co u ludzi miłujących wolność (jeśli wiedzą, co to znaczy?)  powinno teraz przynajmniej spowodować jęk przerażenia.

        Mianowicie niejakiego Brunona Kwietnia skazano na 13 lat więzienia (dwa już odsiedział w ramach aresztu!!!!!) - uwaga! – za CHĘĆ wysadzenia sejmu (poprzedniej kadencji) w powietrze!

        Koleś mimo posiadanego tytułu doktorskiego i wiedzy dotyczącej materiałów wybuchowych (nawet praktycznej – urwało mu kawałek ręki w czasie takich zabaw), jest totalnym idiotą, co jest widoczne i zrozumiałe dla każdego, w miarę ogarniętego człowieka. Mimo to, sąd (i media) uznały go za winnego, groźnego, pierwszego w polsce terrorystę.

         No taki "spisek", który on "zorganizował", kwalifikuje go ewentualnie do leczenia psychiatrycznego w zakładzie zamkniętym! No nie było NAJMNIEJSZEJ szansy, by chociażby dotarł ów doktor pod sejm (nawet bez materiałów wybuchowych) i zrobiłby krzywdę komuś oprócz siebie!

         Mimo to z całą powagą (a raczej żenadą) systemu sądowniczego i złamaniem zasad prawa rzymskiego (czyli podstawy naszej cywilizacji) kolesia pozbawiono wolności.

         Tak na zaś.

         Ku przestrodze i by posłom żyło się bezpieczniej.

         I tak na naszych oczach teraźniejszość dogoniła najczarniejszą przyszłość z opowiadania Dicka: "Raport Mniejszości" , gdzie ludzi skazywano właśnie za nic – na zaś, za złe chęci i złe myśli.

          Tym sposobem można pozbawić wolności właściwie każdego!

          Pierwszy krok został zrobiony.

          Przekroczono nienaruszalną granicę, złamano tabu. Można w sumie stwierdzić, że od tej pory prawo, które obowiązywało w Europie ponad dwa tysiące lat, przestało mieć znaczenie!

          Barbarzyński chaos objawił się tuż przed Wigilią, z najmniej spodziewanej strony:

          odziany w sędziowskie i prokuratorskie togi, z kodexem w ręku…

1,269 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon

        W tej całej panice wokół owego PiSu, a zwłaszcza (ich) prezydenta, odezwał się kolejny samozwańczy "autorytet" z ego przerośniętym jak grzyby spod Czernobyla, imieniem: Lech (Walesa Airport, czy cuś – dla jasności). 

        Koleś cokolwiek sławny (wciąż) na świecie, samozwańczy pogromca komunizmu… tu znowu mały wtręt: zamiast obalenia czerwonej zarazy, zafundował nam ów pyszałek migdalenie w Magdalence z komuchami, z którego to oni wynieśli co się dało, a ogłupiały lud musiał stawiać zrujnowaną krainę do pionu praktycznie z niczego.

       I robi to do dziś.

       A ten burak cukrowy, błazen wręcz, którego czas skończył się DEFINITYWNIE po przegranych w 1995 roku wyborach, od tego czasu jakby zatrzymał się w miejscu i wciąż wydaje mu się, że wzbudza w ludziach cokolwiek innego niż śmiech politowania.

      Teraz ciśnie po całości, wzywa do rewolucji (którą chce poprowadzić!!!), obiecuje, że będzie oczerniał obecnych rządzących jak świat długi i szeroki, a wręcz ostatnio wyrwało mu się coś o strzelaniu w związku z wizytą MON, w podobno Centrum Kontrwywiadu NATO, zarządzanym przez Słowaków (NATO i Słowacy stanowczo sprawę uznali za błachostkę ich niedotyczącą!).

      No rozszalał się jak stary byk!

      Sęk w tym, że to jest już od dawna tylko wyliniały klaun.

      I tak ktoś, kto był w latach tyranii Jaruzela bohaterem, odejdzie w końcu jako zapluty kłamca, pieniacz i pośmiewisko wykiwanego ludu.

     Ale jak spodziewać się miękkiego lądowania, gdy wyskoczyło się bez spadochronu tuż przed lotniskiem?

    O nazwie chociażby: "Lech Walesa Airport".

1,309 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon

             Jako że już ruszyłem tematy polityczne, a polityka wprost wciska mi się wszystkimi dostępnymi kanałami, nie sposób nie podjąć tematu, nad wyraz wściekłej histerii poprzedniego układu (tego z PO) skierowanego ku tym ich następcom z PiS.

             Tu mała dygresja: ZWŁASZCZA moje "ulubione" pokolenie, urodzone tuż przed, w czasie i po II WŚ odbiera mnie jako zwolennika owego PiSu (?!), ponieważ pałam nienawiścią do PO. Tak im zmodelowało skromne mózgi, notoryczne uzależnienie od televizorni, że no… chuj! Nie dotrze do tych mondziołów coś takiego, jak samodzielnie myślący człowiek (czyli ja), który ma daleko w tyle (znaczy dupie) obie te wymienne u władzy partie. Kwestią jest teraz tylko to, że owe PO mam daleeeko głębiej. Więc to jest jeden z powodów, dla którego, o czym ongiś wspomniałem, te upośledzone pokolenie bym zwyczajnie utylizował/likwidował/exterminował. Bez żadnych wyrzutów sumienia, a nawet z pewnym zadowoleniem. Bo słowem do nich mądrość nie dotrze. Oni zlizują jeno miodzik z ekranów swych televizoróv.  

              Jak jacyś narkomani.

              Takim sztandarowym przedstawicielem owego pokolenia, dość medialnym, maxymalnie egoistycznym, wręcz zapadłym w siebie, niczym czarna dziura i ziejącym nienawiścią w stopniu wręcz niewyobrażalnym, jest niejaki Stefan Niesiołowski. Koleś nadaje się już przynajmniej do zakładu zamkniętego, w odpowiedniej, długorękawowej kamizelce, przynajmniej za coraz ostrzejsze groźby w kierunku przeciwników swych (wyimaginowanych, czy rzeczywistych?)

              Poza tym – no sorry! Pacjent ów niedoszły, pod względem wyglądu, wściekłości i totalnego zapatrzenia w siebie, jak nic przypomina mojego byłego ojca! Tylko że mój stary nie stanowi aż tak dużego zagrożenia dla społeczeństwa – raczej bardziej pośmiewisko dla najbliższego otoczenia.

             A Niesioł to nieobliczalny i groźny wariat.

            Jego, nauczycielem (?), mentorem, protoplastą – wręcz ojcem – był niejaki Bartoszewski. 

      Władysław Bartoszewski, "profesor" taki, jak z kwacha magister, zadyszany skurwiel plujący jadem, niczym psychol Niesiołowski, antypolak, prożyd i proniemiec, bohater powstania, jak z Edelmana bojownik…
No można ciągnąć ten temat w opór, jedno jednak u tego zadyszanego staruszka nie da mi nigdy spokoju:
Wypuścili go z obozu w Oświęcimiu na L 4!!!!!
Tam, gdzie WSZYSCY wychodzili kominem, jako nawóz i mydło, on, ot tak sobie, wylazł na zwolnienie!!!
Możecie sobie mówić: wtedy nie żyłeś…
Kurwa nie żyłem!
Jaki na to mam wpływ?!
Jak na rodziców i rodzeństwo (którego nie posiadam).
Ale to tylko dwie takie sztandarowe persony poprzedniego systemu. A jego beneficjenci wręcz oszaleli po dojściu do władzy owego PiSu, którego jak wcześniej wspomniałem – zwolennikiem nie jestem, tyle że tłumaczenie tego baranom uzależnionym od TV nie ma najmniejszego sensu.

    Więc piszę, bo nie lubię tracić głosu po próżnicy.

  Piszę o zagadkowej wręcz, maxymalnej nienawiści lemingów do moherowej partii kaczorka. To już nie obłęd! To opętanie! Gdyby toto mogło, toby całą resztę pozamykało w obozach koncentracyjnych.

  Dla lepszej sprawy.

 Typowe homo bolszevicus.

Ich głównym celem (oprócz mikroprezesa) jest nasz obecny prezydent, który to szczerze (i prawdziwie) ciągle wypomina, że te ćwierć wieku nibywolności, niby bez komuny, to tak naprawdę ściema, na której wypaśli się tylko członkowie układu zamkniętego.

 Reszta jest bydłem do dojenia (lub likwidacji) i bardzo boli, że owe bydło takim murem staje za swoimi rzeźnikami. Wystarczyło, by czerwony smok przebrał się w skórę baranka…

 Wspomniał o tym dziś w nocy, w Gdyni, przed pomnikiem zamordowanych w owy Czarny Czwartek, niewinnych robotników. Robotników, którzy się w grobach przewracają, patrząc jak ich nieukarani oprawcy, dogorywają na sutych emeryturach, albo zostali pochowani z WSZELKIMI honorami, godnymi wielkich ludzi.

 Więc honor i godność państwa w stosunku do swoich obywateli, za poprzednich rządów przestała praktycznie istnieć. Potrzebna jest wobec tego radykalna zmiana państwa: poczynając właśnie od głośnej ostatnio konstytucji, likwidacja trybunału niby ją pilnujacego (poprzednie rządy 15 razy olały jego decyzje – więc po co to?), likwidacja aparatu "sprawiedliwości", który to niczym odwrócony Janosik, gnębi i grabi maluczkich i oszczędza elyty, zmiana mediów na podające PRAWDĘ i FAKTY. I parę innych, głębokich zmian.

 Co obecny rząd stara się robić.

A na co układ zamknięty i jego tępe kundle, zareagowały gromkim szczekaniem, pianą z pyska i ogólną wściekłością.

 Znaczy ruszono ten postpeerelowski mur, który zaczyna się sypać.

 I oby runął do reszty i odsłonił prawdę, a głupcy przejrzeli na oczy.

 A ci polegli za wolność w 1970, 1981 i w ogóle całym PRLu (a także po – seryjny samobójca) mogli w końcu spoczywać spokojnie.

1,344 odsłon(a), 1 odsłon(a) dziś

         Kolejnym ze stereotypów dotyczących Polaków jest kwestia ich (ułańskiej) fantazji.

         I to się mniej więcej zgadza. Polak to szaleniec w polu, na ulicy, za granicą, itp. Rzuca się w oczy (zwłaszcza dla zagranimiczniaków) i sieje zamęt.

        Wszystko diametralnie się zmienia i odwraca, gdy taki polski bojownik przekracza próg swojego domu…

        Wtedy staje się totalną, potulną cipą zależną od swojej pani. A polskie paniusie biją rekordy światowe w tresowaniu swoich podwładnych domowników.

        Ale nie na tym się skupię, a na urządzaniu przez owe xiężniczki swoich pokazowych "pałacyków".

        Więc wyposażenie wnętrz domostw polskich (chociaż to jest też tendencja ogólnoświatowa) jest ujednolicone, jak z najbardziej barwnych fantazji starych komunistów!

        Zacznę od tego, że padła mi lodówka, której wiek okazał się nadzwyczaj zacny i dobiegł prawie ćwierćwiecza (!). Końca lodówki spodziewałbym się bardziej po ustaniu pracy jej silnika… a tu nie! Silnik (agregat) zasuwał na najwyższych obrotach, a niespodzianką okazała się kompletna dezintegracja ściany tylnej i powstanie lodowiska tuż nad instalacją oddającą ciepło (dość gorąca część tego urządzenia). Więc już przynajmniej od rocku miałem urządzenie jednocześnie grzejące i chłodzące, dodatkowo mrożące na zewnątrz.

       Czego bym się w życiu nie spodziewał!

       Ale napęd wytrzymał, pracując jak wół, ku zadowoleniu xięgowości elektrowni, a mojemu smutkowi.

       Nowa jest w drodze… i tu zaczęły się schodki związane właśnie z owymi stereotypami. Tak się składa, że na wyciągnięcie ręki mam market ze sprzętami AGD i tam skierowałem pierwsze swe kroki w poszukiwaniu lodówki podobnych gabarytów i osiągów.

       I tu wpadłem w stupor.

       Zobaczyłem dwa rzędy przeróżnych lodówek, które po bliższym przyjrzeniu… okazały sie takie same!

       Nie chodzi o ich funkcje i ceny, które to obecnie są w miarę zbliżone, a o wymiary. WSZYSTKIE  wyglądały tak samo! Wąskie, wysokie i w połowie wyposażone właśnie w ów zamrażalnik – umiejscowiony obecnie na dole, co wyklucza ogrzewane lodowisko, jak w poprzednich typach. Po grzyba mi taki kawał zamrażalnika? Wystarczy na moje skromne możliwości coś, co mrozi lód do łyskacza i rezerwowego schabowego. Jednak na szczęście, po długich poszukiwaniach dało się jeszcze znaleźć lodówkę odpowiednich gabarytów.

      Gorzej by było z sedesem.

      WSZYSTKIE obecnie sprzedawane trony do srania, to dolnopłuki z bajorkiem po środku, służącym do chlapania po dupie przy wypróżnianiu. Koloru białego – żeby nie było.

      Normalka.

      WSZYSTKIE sprzęty AGD i elektroniczne są właśnie w jednolitych kolorach typu: czarny, lub szary (srebrny, matowy – jeden chuj!).

       Co ciekawe, z tej monochromatyczności wyłamują się producenci samochodów i każdą niemalże furę można kupić właściwie w dowolnym, dziwacznie zazwyczaj zwanym kolorze. Znaczy jakaś sugestia, by spieprzyć z szarego domu w siną dal, kolorowym automobilem?

       Podobnie jest z fotelami na kółkami pod komputer, o czym ongiś pisałem (moje postmodernistyczne krzesełko nie wygląda na załamane tym faktem – wręcz się cieszy :).

       Podobnie z głównymi televizorniami (na szczęście padają nieuchronnie już). Polecam tak koło 19 godziny polatać po wiadomościach na trzech głównych stacjach (TVP, TVN i Polsat), by stwierdzić, że poza znaczkiem w prawym, górnym rogu nie ma ŻADNEJ różnicy w ich przekazie. W sumie jedna brygada fotoreporterów mogłaby robić ten sam materiał dla trzech televizorni – jeden chuj, tylko inaczej oznaczony.

       Podobnie (powtarzam to słowo, bo tu wszystko jest podobne) jest z domkami budowanymi jak Polska długa i szeroka pod jeden, najtańszy projekt (a spłacajta se te kredyty łosie!).

       Podobnie jest z muzyką, rozrywką, ubieraniem się i z całą masą PODOBNYCH, przyziemnych spraw.

       Ale jest jeszcze paru podobnych mi ludzików, którzy podobni być nie chcą.

       Ba! Ja nawet nie chcę by inni byli podobni mi! 

       Problemem jest jedynie, by wśród podobnych duplikatów zorganizować się w oryginał.

1,437 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon

         Rzadko pisuję na tematy polityczne, od tego jest cała masa innych, wprawionych w tym temacie fachowców. Nawiasem pisząc, to kolejny nasz krajowy stereotyp, że Polacy namietnie żyją polityką.

         To polityka żyje polakami.

         To usłużne polityce, amatorskie i niefachowe media, cały czas nakręcają Polaków, starannie wybranymi tematami z dziedziny polityki.

         Więc ostatnio głośno jest o niejakim Trybunale Konstytucyjnym i zamachu na niego wbrew owej konstytucji (co niestety sam ten trybunał zdementował!). Co jeszcze bardziej śmieszne, gdy w czerwcu, poprzednio rządząca partia wywinęła jeszcze lepszy numer z owym trybunałem, to w mediach panowała cisza! No ale media należały do tamtych, więc nie ma się co dziwić. Takie to polskie kwiatki. Ale teraz hałas jest, lament i skarga poszła do UE.

          Co dziwne, UE rozpatruje takie skargi tylko wtedy, gdy do władzy dochodzi ktoś krążący koło prawicy (PiS prawicą jest tylko oficjalnie, ale lewakom to wystarczy). Poprzednio histerią zareagowano na niejakiego Jorga Haidera. Tam wystarczyło, że koleś był austriakiem i miał nazwisko podobne do Hitlera, by cały ten euroburdel się posrał ze strachu. Zresztą dość szybko ów Austriak zginął i temat przestał być aktualny (czyżby UE wynajęła słynnego, polskiego, seryjnego samobójcę?). Potem podobna histeria udzieliła się eurosom, gdy w targanej kryzysem Grecji władzę zdobyła prawica (albo nacjonaliści?) i gdy Wegrzy postanowili zrobić u siebie porządek z obcymi naleciałościami. Co ciekawe, UE nie burzyła się nawet przez moment, gdy Islandia robiła ostry porządek po kryzysie – no ale Islandia jest na peryferiach, jest mała i nie jest członkiem tego eurozwiązku. 

         Więc gdy jakieś państwo i jego mieszkańcy, W SPOSÓB DEMOKRATYCZNY schodzi z obranej przez EU drogi (skręca w prawo), to UE postanawia za wszelką cenę zawrócić je na jedynie słuszną trasę…

         To jak nic przypomina ZSRR i ich sposób tresowania państw zależnych (bloku wschodniego)!

         Tyle że ruscy bolszewicy, do państw zbuntowanych wysyłali czołgi (Węgry, Czechosłowacja). Ale spokojnie – niektórym eurokratom już chodzą po głowie rozwiązania siłowe. 

         Na razie "demokracja" ma rozwiązania "demokratyczne" na zbuntowanych. Gdy w Bośni, po wojnie domowej, w demokratycznych wyborach zdobyli władzę radykałowie… to wybory powtórzono!

         Gdy Irlandia nie chciała wejść do UE, to powtarzano referendum tak długo… aż weszła!

         Podobny myk zastosowano w Norwegii, ale potomkowie wikingów się nie złamali i EU się poddało.

         Więc problem demokracji (cokolwiek to obecnie jest?) nie polega na ludziach, wyborcach, którzy służą systemowi właściwie tylko do cyklicznego stawiania krzyżyków, by potem owi wykrzyżykowani reprezentanci robili co chcieli, olewając swoich wyborców (i to jest przypadłość przynajmniej ogólnoeuropejska).

         Problemem jest sovieckie podejście do owej demokracji, gdy podobnie jak w "Folwarku Zwierzęcym" Orwella, jesteś porządnym obywatelem (idiotą), gdy robisz to, co  ta "demokracja" (system) od ciebie wymaga i co ma w planach nieznanych tobie – wyborco.

         Gdy zaczynasz działać i myśleć samodzielnie, z automatu stajesz się owej "demokracji" wrogiem.

         Ot, taka obłuda…

1,140 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon

       Pisałem o tym wielokrotnie, ale postaram się uogólnić, uściślić, czy cuś tam.

       Więc facetów na ogół kręci za wysuszeniem wora (testosteron), poza tym mają większy wachlarz upodobań (często mocno perversyjnych), a kobiety… wyrachowane są i z tych męskich ułomności korzystają. I nie ma tu znaczenia wiek – nawet w starym piecu diabeł pali, a jak tłoki chodzą… to już kwestia viagryczno/medyczna. Durniem właściwie można być do końca życia – co nazbyt często obserwuje w realu.

       A jak siebie potencjalni partnerzy oceniają?

       Ano każdy facet powyżej metra osiemdziesięciu już robi się przystojny w oczach kobiet, a jak przy okazji ma kasę, obycie, dobrą fuchę, to z automatu robi się atrakcyjny.

      Normalka.

      Większość facetów pożąda także kobiet szczupłych, smukłych wręcz, pieknych z twarzy i w miarę ogarniętych. Nie muszą być wysokie, byleby były naturalne i miały ten naturalny magnesik. On nie musi być dużej mocy – facet mało odporny jest na przyciąganie (moc testostestoronu i chęć wysuszenia wora – jak wyżej).

      W miłość nie wierzę, nie wierzyłem i nie uwierzę. Za młodu to burza hormonów, potem kombinacje (ze szczególnym jednak uwzględnieniem męskiego niewyżycia). Właściwie każde sparowanie, to pewien rodzaj układu, transakcji, jak to ongiś stwierdził ten mondzioł Marx: każde zamążpójście to forma prostytucji. Nawet jeśli jest po nowoczesnemu i babka jest wyżej postawiona od partnera, to jej potrzeba misia, a jemu samicy do skakania.

     Natury panie (i pani) nie oszukasz.

     No chyba że ma się psychę ze stali hartowanej – jak ja.

     A co do facetów: ci w swoich wyborach mają taką fantazję, że czasem przekracza to granice przyzwoitości i obrzydliwości… a i tak koniec końców (głównie przez kobiety) jest taki związek odbierany jako miłość.

     Więć w samym swoim okręgu widziałem kolesia, który ożenił się ze sparaliżowanym kadłubkiem i narąbał temu dzieci (miłość – jasne!), paru innych poszło w związki z kontenerami smalcu ("ukochanego" ciała nigdy za mało), są geje, pedofile, sadyści i cała czereda innych psycholi – ale to nie miłość.   

    To źle ukierunkowana męskość. 

    Żeby było sprawiedliwie: dość spora część panienek leci na bandziorów i farbowane xiążęta…

    …a potem pluje sobie przez resztę życia w brodę i swym dzieciom w twarz za swoją głupotę…

   Smutne, ale prawdziwe i nawet dość częste niestety.

1,140 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon

        Ja naprawdę mam dość tych "mądrali" medialno/kulturalno/stolyczno-warszafskih, które to (głównie poprzez ekrany televizorni) wciskają zalęknionym ludzikom (głównie starszym kobietom) z dalekiej prowincji, że oni to niby ciemnota, chamstwo, buractwo i bezkulturalne podludziki, co owa centralnie wymieszana - jak gnojówka za oborą – "śmietanka artystyczna" nieustannie im wypomina, poprawiając swoje korzenno-prowincjonalne ego i zadzierając noski tak wysoko, że już spokojnie mogą wąchać swoje własne dupska.

        Otóż w wielkim skrócie, typowy mieszkaniec prowincji, ma tak samo głęboko w dupie mieszkańców stolycy i jej elyty – jak oni (i one) jego. Tak jak ta stolyczna sraczkośmietanka nie wypuszcza się za mury swego obsranokulturalnego getta, tak typowy prowincjał nie lubi się zanurzać w ów kanał samozadowolenia.

        Jedyną różnicą jest to, że owi stolyczniacy mają potężną tubę propagandową w postaci swoich mediów i mogą na kraj cały obśmiewać głośno wszystko dookoła, a prowincjonały mają jeno siebie… i tyle!

        Najczęściej wyśmiewają się z tego, że przeciętny Polak nie korzysta z teatru, opery, nie czyta xiążek, kupuje płyt, tudzież innych dzieł sztuki i tym podobnych wynalazków.

       Pomijam kwestie cenowe, gdzie ledwo wiążący koniec z końcem, zarabiający minimalną krajową prowincjusz, nawet nie myśli o wydaniu 50 zeta (plus 22 % VAT) na ową xiążkę, płytę czy cuś innego, bo jego podstawowym problemem jest zwyczajne nakarmienie rodziny, tudzież załatanie dziury w dachu.

        Ale jak kogoś mieszkającego w głębi Kaszub, lasach warmińskich, bieszczadzkich, czy zachodniopomorskich można obwiniać o nie korzystanie z teatrów, oper, czy innych pierdół?!

       Samemu nie ruszając swej artystyczno/medialnej dupy poza swoje gniazdko stolyczne, czy innoaglomeracyjne (łódzkie, krakowskie, poznańskie, wrocławskie, czy trójmieskie) ?!

      Wbrew pozorom te całe nasze buractwo 'kulturalne" (ale też publicystyczno polityczne) ciągle lubi nam to wypominać!

      Tak prostą kwestię logiczną!

      Ku pokrzepieniu swoich elytarnych serduszek.

      Ja to cały czas wyłapuję z ekranów TV i głośników radia!

      Głupich gazet nie czytam.

      A podobne wyrzuty w necie, kończą się dla owych elyt natychmiastowym i naturalnym hejtem, co ich ostatnio mocno zabolało i postanowili z tym nieudolnie walczyć (co też zostalo zhejtowane!), więc tego netu raczej samomieszająca się śmietanka nie lubi.

      A ja uwielbiam, albowiem net jest czystą demokracją i ostoją wolności słowa, dostępną nawet w największej dziczy i mogący KAŻDEGO celebrytę, polityka, czy innego samozwańczego mądralę z gniazda os, obedrzeć z medialnej skóry.

      Czego oni się panicznie boją.

1,240 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon

Kategorie
Użytkownicy na stronie
Aktualnie online: 2
Stronę odwiedziło
000000
Dzisiaj :
Wczoraj :
W tym miesiącu :
Obecnie online :
Twoje IP: 3.235.188.113