Substancje psychoaktywne, używane od tysiącleci, niejako naturalnie, dzielą się się na trzy części: depresanty, stymulanty i psychodeliki. Wszystkie te trzy motywy współgrały mniej więcej ze sobą, aż do średniowiecza, kiedy to niespodziewanie wykluczono (w imię Boga! – tego prawdziwego, chrześcijańskiego, na nieszczęście…) część psychoaktywną (Amanita Muscaria na czele tej listy).
W zamian mnisi zaoferowali depresant zwany alkoholem (pod postacią piva, vina, czy w końcu aquavity).
Stymulanty musiały poczekać aż do końca XIX wieku. W połowie XX rozwinęły się się ponad miarę i teraz… robią z ludzi zombie.
Polska przoduje w produkcji amfetaminy – tudzież w jej spożyciu. Na drugim miejscu (a właściwie na trzecim – po niezniszczalnym alkoholu) plasuje się zioło… marihuanina… jak zwał, tak zwał.
Ale jest spory zasób, młodych zazwyczaj osób, których celem życia jest wciąganie mety, fety, kryształków wszelakich, itd, itp…
To na ogół dresy, acz to nie jest reguła.
Ich rajcuje pobudzenie, bezsenność liczona w dobach (!!!), tudzież jakieś lekkie schizy, zgryzy, oszołomienia.
Wciągają to tonami i zacieszają z tego faktu, jak jacyś pojebańcy!
Oni są porypani, często agresywni i oderwani niejako naturalnie (a właściwie chemicznie), od świata realnego, niczym polityk od społeczeństwa.
A jest ich naprawdę duuużo wokół nas!
Jak już wspomniałem kiedyś o pokoleniu 40+ :
Wydaje wam się, że wasze dzieciątka i wnuczątka są niewinne, tak jak wam się jawią na spotkaniach w cztery oczęta…
Nieprawda!
Każdy dzieciak powyżej gimnazjum, ma styczność z tymi specyfikami – a jak twierdzi inaczej, to zwyczajnie kłamie (co nie znaczy, że każdy bierze!).
Więc czemu jest to zakazane?!
Legalny alkohol jest trudno dostępny dla szczyli poniżej 18 (acz oczywiście nie nieosiągalny – ale bariera ogólnie działa).
Nielegalne białe proszki i zielenina do jarania, jest tak dostępna, że wszelkie służby mogą się tylko posrać z bezradności!
A tracą na tym owe zombiaki, wciągające tanie stymulanty i wychwalające to gówno pod niebiosa (nieznane sobie – bo nie lubią psychodelików chociażby).
Styrane, śmierdządze popłuczyny po ludziach, ciągnące na kryształkach.
SF w realu…
1,661 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Tak się składa, że świat pełny jest ludków o zdolnościach, zdawałoby się artystycznych.
Właśnie – zdawałoby się.
To widać doskonale chociażby po cyklicznych programach, mających teoretycznie na celu wyłonięcie jakiegoś talentu śpiewaczego, które to owe talenty wyłaniają rzeczywiście w stopniu masowym!
Tylko co komu po pęczkach wydrzyryjów, wyciskających wysokie C z wątroby, jak to w ostateczności okazuje się masową popierdółką, nie mającą pojęcia o muzyce i wyrwaniu szerszej publice serca z dupy?
Już o wiele lepsi od tych finalistów, są mistrzowie disco polo, potrafiący rozruszać polską wieś na klepisku.
Podobnie z malarstwem.
Świat pełen jest małych Adolfków Hitlerów, potrafiących wymalować to i owo całkiem nawet ładnie, tyle że bez celu.
Zwyczajnie i odtwórczo.
Rzecz ciekawa – sam rysować nie potrafiąc ni chu chu, odtworzyć szkic potrafię niczym xero.
Co artystą mnie oczywiście nie czyni – podobnie jak owego Hitlerka, co odmalowywał rzeczywistość niczym aparat fotograficzny i za co go nie przyjęli do ASP i co ostatecznie skończyło się II WŚ.
Teraz do owych ASP, nauczeni chyba ową historią, przyjmują stada cieląt (płci żeńskiej na ogół), co to warsztat mają – jako ten Adolf, ale wyobraźni zero!
Kończy się to na ogół żałośnie – jak po owych konkursach śpiewaczych w TV: a to wieszaniem penisa na krzyżu, a to popylaniem na golasa po ulicy (performersi), a to mieszaniem słoniowego gówna w beczce (jakiś holenderski "artysta" to naprawdę czynił!!!).
Albowiem nie talent sam jest najważniejszy, ale wyobraźnia która przed nim występuje, czego kolejność obecne czasy poprzestawiały.
A mi akurat bozia dała talent do składania wyrazów prostych, w zdania wielokrotnie czasem złożone, z zachowaniem znaków przestankowych i przesłaniem rypiącym podsufitkę.
1,260 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Tendencją ogólnoświatową, obecnie jest egoizm. Każdy ma skupić się na sobie, dążyć do wybranego celu (sukcesu dokładnie – cokolwiek to znaczy) z pominięciem innych jednostek ludzkich (nawet najbliższych!), a wręcz wykorzystując je do wspinania się wyżej. Bo sam sobie jesteś sterem, żeglarzem i okrętem, a reszta postępuje tak samo – więc nie ma co się zastanawiać i litować!
Tak nam zostało wmówione.
Cierpi na tym oczywiście odwieczna empatia, współpraca międzyludzka, a także wiara, nadzieja i miłość pozostała jeszcze w tych nieprzerobionych na szczury ludzikach spokojnych.
Nie wiem dokładnie i dogłębnie, jaki to osiągnęło stan w innych krainach zachodnich, więc skupię się na krainie, której mieszkańców obserwuję codziennie – zwanej dalej Polską.
Więc wpierw: prawie pół wieku panowania komunizmu (i ruskich), zaowocowało, że tak to nazwę, odspołecznieniem ludzi. Widoczne najbardziej było to w blokowiskach, gdzie wszystko co za progiem mieszkania, było wymuskane i szanowane, a to co na zewnątrz (łącznie z ludźmi) nic nie warte – bo to nie moje.
Potem nibykomunizm zastąpiono nibykapitalizmem i oszalałym z euforii ludziom wmówiono, że rozpoczął się wyścig szczurów – a kto przegra, ten dupa!
Z czasem większa część tych zamienionych w gryzonie osób, zdała sobie sprawę, że to bujda, a miejsca na podium zostały zarezerwowane jeszcze przed startem.
Więc powoli sytuacja się normuje i po ćwierćwieczu tego nibywolnościowego wariactwa, społeczeństwo w końcu zaczyna stawać się obywatelskim (a sygnałem, kiedy takim się stanie, będzie pierwszy, oddolny bunt obywatelski).
Ale została po tych ponad 70 latach mentalnego chaosu, jedna przypadłość, którą taki gość jak ja, z łatwością wyłapuje i którą najłatwiej zauważyć u tych, zwłaszcza najstarszych dzieciach systemu poprzedniego.
To dialog do siebie.
Jest naprawdę cała masa ludzików, którzy rozmawiając z tobą, tak naprawdę ciebie nie widzą i nie słyszą!
Oni mówią po troszku do siebie, po części do wyobrażenia swojego rozmówcy.
Ale nie do drugiego człowieka.
Oni mają swój film, który wyświetla się im pod czaszką, swoje wyobrażenie rzeczywistości, swoje racje i swoją filozofię.
Im drugi człowiek jawi się niczym słupek psu do obsikania.
Bo są tylko oni…
1,216 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Jesteśmy w momencie, w którym banda oszołomów, głupków i cwaniaków, pod sztandarami obrony jakiejś, hipotetycznej "demokracji", rozpoczęła walkę z cokolwiek demokratycznie i w pełni legalnie wybranym rządem i prezydentem, który to według zasad tejże "demokracji", po wyborach może robić co mu się żywnie podoba.
I to robi – podobnie jak poprzednicy, tyle że teraz pod nalotami – dywanowymi wręcz - mediów wszelakich.
Bo taka jest ułuda obecnego systemu, dla niepoznaki zwanego "demokracją", że człek zwykły i prosty bierze w niej udział raz tylko, przez krótką chwilę - stawiając krzyżyk na karcie do głosowania. Potem znowuż staje się kimś (a właściwie nikim) poza prawem, systemem, układem, dodatkowo uzależnionym od partii zarządzanych totalitarnie przez swych przywódców (dyscyplina partyjna), układów zamkniętych, grup kolesiów, itp.
Dla obecnego systemu, jesteśmy tylko maszynkami dającymi utrzymanie nielicznej elycie, w zamian dostającej prawo do stawiania krzyżyka w nic nieznaczących wyborach, do nic nie znaczącego parlamentu – kluczowe decyzje są podejmowane gdzieś na uboczu, przy obiadkach za średnią krajową za talerz, na którym wcina się macki ośmiornicy (jakże to pasuje do tej cichej mafii!).
Dodatkowo dowiedziałem się wczoraj, że ludzkość (ta ogólnoświatowa już), przekroczyła magiczny próg nierówności i od tej chwili niecały 1% (jeden procent!) mieszkańców ziemii posiada takie samo bogactwo, co cała reszta nic nieznaczącego plebsu (99% dla jasności).
Ten jeden procent (planetą tak naprawdę rządzi niecałe pół tysiąca, dobrze zorganizowanych, ciągnących za wszystkie, dostępne nitki, cwaniaków) wymyślił sobie dodatkowo (i wyliczył!), że do funkcjonowania cywilizacji wystarczy TYLKO 20% obecnej populacji planety. Cała reszta, czyli 80% ludzików jest całkowicie zbędna i można jej się pozbyć właściwie natychmiast, bez szkody dla funkcjonowania systemu, a wręcz z pożytkiem!
Więc według systemu, tylko co piąty z nas nadaje się do utrzymania przy życiu.
Reszta to niepotrzebne pasożyty.
Ale widać większość wierzy w ową, niezsprecyzowaną dokładniej demokrację, wolność osobistą i ekonomiczną, tudzież inne urojenia, które nie mają tak naprawdę miejsca w realu, a są czystą ułudą.
Więc, może paradoxalnie, ta mniejszość ma rację?!
Bo te 80% , ta większość, nadaje się TYLKO do dojenia w oborze nowoczesnej ekonomii i ryczenia w cyrku nowoczesnej polityki?
1,605 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Oglądam akuratnie mecz Polski z Niemcami w siatkówkę.
Sęk w tym, że nie cierpię siatkówki i koszykówki!
A to przez to, że te dwie dyscypliny sportu są zarezerwowane dla wyrośniętych mutantów (w koszykówce amerykańce znaleźli nawet takiego Chińczyka, co to dobiegał do 2,50 (!), lecz nie za bardzo mógł się poruszać, więc dopracowali go medycznie i teraz do końca życia musi odrabiać ten dar od losu (znaczy NBA)).
A ja, cokolwiek, jak to mawiały barany starszego sortu – nikczemnego wzrostu jestem.
Dodatkowo członkowie mojej rodziny, jakby się zmówili (a to dryblasy straszliwe!) i siatkówkę uprawiają namiętnie.
Co mnie strasznie wkurwia!
Swoją drogą, patrząc na nich (praktycznie ten sam pakiet genów), zastanawiam się ostro, co ze mną wyczyniano do mniej więcej czwartego roku życia (od tego czasu z grubsza ogarniam pamięcią swoje życie)? Podejrzewam jakieś experymenty medyczne, lub zwykłą psychopatię moich rodzicieli… Ale nie o tym!
Jest sport, z piłką okrągłą dodatkowo, który nie wymaga od uczestników wybujałego wzrostu i jest nim królowa sportów wszelakich, czyli piłka kopana!
Dowodem na to jest niejaki Lionel Messi, którego wymiary pionowe przewyższają mnie o raptem niecałe 4 centymetry.
Więc jebać siatkówkę i koszykówkę za dyskryminację!
Ale nasi niech wygrywają!
PS Najbardziej nikczemne jest dołowanie kurdupli takich jak ja, przez właśnie takich wyrośniętych dryblasów. To jakbym wyśmiewał autystystów za ich upośledzenie umysłowe (o czym ongiś pisałem)!
Bóg tak chciał i tyle.
Szanujmy jego plany, bo nieogarnięte są dla nas.
Więc nie śmiej się ciole, z tego co w dole!
1,358 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Demokracja w nowoczesnym wydaniu, skończyła się właściwie na swoim początku: czyli w latach 30 ubiegłego wieku, gdy tenże Adolf doszedł DEMOKRATYCZNIE do władzy. Co bardzo ciekawe – drugą siłą, która wtedy o mało nie zdobyła prowadzenia, byli komuniści! Więc większość w tym ich parlamencie stanowili wówczas naziści z komunistami, wybrani jak najbardziej uczciwie przez lud (!?).
Jedni i drudzy pokazali, że czynią piekło na ziemii (komuniści do dziś mają jego przedstawicielstwo w Korei Północnej).
Sęk w tym, że taki stan rzeczy trwa w tych niby cywilizowanych krajach do dziś (acz w delikatniejszej wersji).
Istotą (ale jaką?) obecnego porządku rzeczy, jest podział władzy parlamentarnej (tudzież prezydenckiej) na tych z grubsza zwanymi: z prawa ; i tych z leva.
Jak się tak przyjrzeć – przynajmniej z naszego podwórka, to różnic między jednymi, a drugimi nie ma prawie wcale, a zwanie przepychanek jednych cwaniaków z drugimi – demokracją, jest co najmniej pomyłką.
Wydaje się, że ścieralność takich dwóch, przeciwstawnych mas, osiągnęła właśnie w Polsce apogeum. Gdybym żył w latach 30 w Niemczech, nie mając w sumie wyboru, stanąłbym po stronie nazistów. Obecnie, także nie mając wyboru, opowiadam się za tymi z prawej (cokolwiek to teraz nie znaczy?). Żałowałbym wtedy wyboru, jak teraz z ciężkim sercem opowiadam się po stronie obecnie rządzących.
Lecz takie są niuanse tej obecnej "demokracji": wybierasz między zatwardzeniem (to politpoprawność, czopująca zdroworozsądkowe myślenie), a sraczką. A sraczka cokolwiek lepsza jest, bo nie męczy niemożnością, a wypróżnia do cna.
Ale ja bym wolał robić jednak normalną kupę…
* Tak! Hitler ubrał swych wojaków u Hugo Bossa, dał im samochody Ferdynanda Porsche i dokonywał obliczeń ofiar obozów koncentracyjnych na maszynach IBM. A tytuł jest oczywiście nawiązaniem do słynnego filmu i opowiadania (albo odwrotnie).
1,273 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Z początkiem nowego kalendarza miałem poruszyć sto innych kwestii, ale pod wpływem konsekwencji lekkiego wysuszenia, zorientowałem się na erotykę (Nie pornografię! Nie oczekujcie niczego obleśnego!).
Więc rock poprzedni, oprócz zejścia paru ważnych postaci, zaowocował też zgonem delikatnej, acz wspaniałej erotyki.
Wytłumaczono to bluźnierstwo na erotyce, jakimś tam feminizmem…
Jasne…
Ale zostało coś, co przywraca wiarę w erotyzm, cokolwiek młodego w porównaniu z wyżej wymienionymi instytucjami, o nazwie: "Victoria's Secret" (powinni mi cokolwiek odpalić za promocję marki). Od ponad dwudziestu lat mianowicie, z końcem rocku, organizuje ta firma bieliźniana, pokazy swych aniołków… znaczy produktów na nich umieszczonych!
I czyni to smakowicie!
W przeciwieństwie do modowych pokazów, organizowanych przez pedryli, gdzie modelki wyglądają, jakby kosiły buraki listopadową nocą, na żuławskich polach (takie wychudzone i smutne), ta firma postawiła na lekko bardziej wybujałe kształty, luźniejszą atmosferę i UŚMIECH.
A ten uśmiech, na twarzy tych pięknych aniołków, nie wygląda na wymuszony.
I o to chodzi w erotyźmie!
Więc w bieliźnie nadzieja – dopóki nie zaleje nas chamska pornografia i zwięrzęca kopulacja…
1,383 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon