Na początku, żeby była jasność w sprawie: nie jestem za pisem, zdecydowanie jestem przeciwko po i powiązaną z tą czeredą bandą resortowych dzieci (tudzież układowi zamkniętemu). TVP, TVN i Polsat w najmniejszym stopniu nie są stacjami, z których chciałbym czerpać jakąkolwiek wiedzę, nie mówiąc już o kształtowaniu moich poglądów! Na radio Trwam boję się nawet zaglądać w obawie przed zmoherowaniem.
Tyle na wstępie.
Niestety znaczna część społeczeństwa polskiego (zwłaszcza tego podeszłego wiekiem, ze zwapniałym układem krwionośnym i obumierającymi neuronami) jest do TV niemal przyssana i zaleznie od wyboru cierpi na dogłębną lemingozę (tu jeszcze dochodzą zakomplexione słoiki i owe resortowe dzieci), lub moherozę. Kwestii pośrednich nie ma! Tu jeszcze trzeba dodać, że po upadku "komuny" kraj niemal natychmiast, bezwzględnie, został podzielony na skazaną na stracenie prowincję i dotowane aglomeracje.
W zasadzie już na tym mógłbym zakończyć diagnozę wojny Polsko-Polskiej.
No sęk w tym, że niejako z musu i ciekawości zaglądam na owe stacje (oprócz Trwam – bo to by mi rozpieprzyło łeb ostatecznie) i usiłuję zrozumieć to tkwiące w polmatrixie społeczeństwo. Zaznaczę po raz kolejny, że likwidacja TV byłaby wyzwoleniem, a wręcz rewolucją dla narodu: lud prosty i przyssany do ekranów musiałby w końcu samodzielnie myśleć!
Jednak po zamordowaniu prezydenta Gdańska, który to w normalnym, praworządnym kraju, powinien siedzieć w celi za zwoje liczne przekręty, zamiast wygrywać kolejne wybory (co nawiasem mówiąc uratowałoby mu życie)… I tu znowu wtręt: kompletną paranoją tak zwanej demokracji, która ukazuje jej całkowity bezsens, było wybranie wójtem jakiejś zapyziałej gminy, siedzącego w areszcie z 92 zarzutami (!!!) cwaniaka!
No a po zadźganiu przez jakiegoś psychola, owego prezydenta, już 3 dni po jego pogrzebie, uaktywniła się medialnie świeża wdowa po nim, która w postępowej TV, całkiem chłodno i niejako bez emocji (?!) całą winę za tragedię zwaliła na konkurencyjną, konserwatywną z kolei TV. Nawet sugerowała, że więźniowie obecnie są tą konserwatywną TV przerabiani! Tu już trochę zapachniało ostrą SF.
Na koniec tej wojny się absolutnie nie zanosi – wręcz przeciwnie! Inicjatywę chwilowo przejęli ci z opcji postępowej i pod pozorem walki z mową nienawiści, ową nienawiść zaczęli totalnie rozszerzać.
Trochę mi to przypomina guru tych bojowników nienawiści: niejakiego Stefana Niesiołowskiego. Koleś ów zapadł mi w pamięć przez podobieństwo do mojego starego; tak samo niewyparzony ryj, szalone (wręcz wariackie!) oczy i nieustanna, bezlitosna walka z uznanymi przez siebie za złych – tudzież brak kontaktu z obłąkanym. No i obowiązkowe bluzgi.
Ale wracając do wdowy (sporo bogatej) po Budyniu. Ja nie wierzę w miłość (tą partnerską) i takie wystąpienia mnie w tym utwierdzają. Pan Paweł nie był taki stary, więc niejako naturalnie, kochająca żona po takiej tragedii powinna się czuć przez jakiś czas co najmniej nieswojo, z potężną dawką środków znieczulających stratę, dochodząc do siebie wśród najbliższych.
A ona dla odmiany rąbnęła sobie całkiem wyrachowany i chłodny jak jej mąż wywiadzik w ogólnopolskiej TV.
?
1,269 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Wolny internet jest solą w oku polityków, układu zamkniętego, nieudolnego systemu sprawiedliwości i co za tym idzie podległych im mediów.
Co i rusz próbuje się go odgórnie spacyfikować: a to pod pozorem walki z piractwem, rozprzestrzeniajacą się tam podobno pedofilią (?!) – chociaż pederaści już są tam nietykalni pod hasłem poprawności politycznej.
Po niedzielnym morderstwie prezydenta Gdańska słowem priorytetowym stał się: "hejt".
Zamiast się skupić na kluczowych kwestiach typu: czemu wypuszcza się na wolność dysfunkcjonalnych psychopatów, lub prewencyjnie nie izoluje się ich od społeczeństwa (muszą sami wyrazić zgodę!)? Tudzież dlaczego ochrona uważnie trzepie publikę przed wejściem, ale gości z plakietkami (nawet podrobionymi) i inne vipy wpuszcza z szeroko otwartymi ramionami na zaplecze? Nawet gdy ci wchodzą tam z dość długim nożem (na dobrą sprawę mogliby wbić nawet z plecakiem granatów).
Ano w tym drugim przypadku wciąż dochodzi do głosu mentalność postsoviecka/pańszczyźniana/wschodnia – czyli zwykły podział na kasty, wciąż obowiązujący w tym kraju. Tu ciągle są równi i równiejsi (taka "demokracja") no i słudze (ochroniarzowi) po prostu nie przyjdzie do głowy, by skontrolować kogokolwiek, kto ma prawa większe od plebsu (chociażby zwykłe wejście na ów backstage). No przed kimś wyżej postawionym trzeba po prostu chylić główkę i już! Tak to mają nasi rodacy wryte w banie.
A w kwestii politycznej i medialnej załapano temat po całości i dawaj brać się znowu za ten niepokorny internet! Na razie tak delikatnie, od podszewki, ale z jasnym celem: uciszyć wszystkich i skierować wszystko na tor słusznej sprawy. Cenzura tego niepokornego medium jest obsesją dziennikarzy i polityków – podobnie jak zniewadziony przez taxówkarzy uber. I każdy powód jest dobry, by tą cenzurę wprowadzić!
A śmierć polityka, prawdziwe błędy, które do tego doprowadziły? To się zakrzyczy! I zrobią to ci, którzy mają największy wkład w tą paranoję nienawiści.
Sprawa jest w sumie tożsama z zeszłorocznym incydentem pod pałacem kultury, gdzie jakiś szaleniec podpalił się w… to nawet ciężko określić? Chyba to był protest przeciwko łamaniu przez PiS demokracji, czy cuś w tym stylu?
Teraz inny kretyn, przekonany że to PO go skrzywdziło, morduje jedną z kluczowych ongiś postaci tej formacji.
Machina medialna działa z pełną mocą, niszcząc umysły tysiącom biernych odbiorców, lecz jej siła jest już taka, że ci najbardziej prymitywni i nieodporni wprowadzają swe paranoje w życie.
A dziennikarze i politycy jakoś za mocno nie biją się w piersi. Huku nie słychać.
Lepiej wszystko zwalić na internet.
766 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Oczywiście granicą ostateczną jest totalna głuchota – wrodzona, lub wspomagana przez różnego rodzaju zatyczki, czy słuchawki.
W sumie nawiązuję do tematu z sylvestra (tym o posranych od huku petard psiakach), ale tym razem skierowuję go w całości do tematu ludzi.
Dobrze ustawionych ludzi, z korzeniami w przaśno/bagienno/leśno/polnej staropolsce.
Tych, którzy z przeróżnych przyczyn postanowili się wyprowadzić poza miasto, które ich wypaslo.
Czyli do swoich leśno/polnych korzeni (tudzież bagiennych).
Co ostatnimi laty stało się wręcz modą!
Są tacy, którzy wypieprzyli totalnie poza miasto, w rejony tak niedostępne i mi nieznane, że równie dobrze mogliby wylądować na Kamczatce, lub w puszczy amazońskiej. Niektórzy z nich pod wpływem tego odosobnienia radykalnie zamiszowali… Inni – i tu muszę coś wyjaśnić:
Moje dość paskudne – przez obecność wieżowców – osiedle, zostało zasiedlone w latach 80ych przez mieszkańców PGRów i wykolejonych kolejarzy, którymi ongiś to miasto stało.
Nawiasem mówiąc, czas w którym owe wieżowce zacznie się wyburzać – jak to uczyniono na zachodzie, uznam za moment powrotu do cywilizacji zachodniej. Europejskiej.
Na razie jeszcze się tymi klitkami handluje.
No więc w niedalekim ode mnie wieżowcu mieszkała totalna patola, przesiedlona z zawiślańskiego PeGieeRu, której to drugie pokolenie postanowiło wrócić do korzeni (po zmarłej babci) i takoż uczyniło ku uciesze sąsiadów. Słuszny wybór i kierunek, ale rozwalił mnie oficjalnie głoszony motyw tego powrotu do folwarku:
Bo tam już się nie dało mieszkać z powodu imprez, burd, itp…
Tylko że oni byli tego przyczyną!!!
Ale bydło wróciło do swojego chlewika i spoxik.
Są jednak jeszcze inni. Pracownicy korporacji, przedsiębiorcy, ludzie na stanowiskach, itp, itd.
Oni po cyrku spędzanym w swoich karuzelach zawodowych potrzebują odosobnienia i ciszy, więc naturalnie budują się poza miastem, które ich żywi i pasie (bo mają na to szmal). Nie mają przywiązania do miejsca, w którym spędzają noce – po prostu traktują to jak pokój ciszy, który im się należy po robocie. Takich skupisk jest wiele dookoła zwłaszcza aglomeracji. Dramat się zaczyna wtedy, jak coś zaczyna hałasować w tle, albo ewentualnie jebać obornikiem. Ja wtedy drę z tego niezłego łacha!
No ale jest jeszcze jedna grupa, która totalnie tnie w chuja i której szczerze nienawidzę: to pacjenci, którzy wypierdzielili w totalne zadupie, bo – taka ich wersja – mieli dość szczurzenia w korpo, sprzedali dobytek i na owym zadupiu, w wyremontowanym za niebotyczne pieniądze (zarobione w owym korpo) domostwie zajęli się chowem owiec, kóz, wyrabianiem serków, tudzież innymi pierdołami z kategorii ekologicznej.
Nie dość, że tchórze, to jeszcze oszuści!
Nie mieli jaj, by przeciwstawić się temu korposystemowi (szmaaal), to jeszcze na siłę wlepiają się w okoliczną, prowincjonalną i obcą (biedną na ogół) ludność, którą dotychczas zawzięcie zwalczali, by udawać wyzwolonych i wolnych.
A to tylko złudzenie i mydlenie oczu.
Na miejscu miejscowych, bym takich linczował.
Najśmieszniejsze jest to, że w mieście da się całkiem spokojnie mieszkać – kwestia okolicy.
Nie trzeba nigdzie spierdalać!
Ta ucieczka poza miasto to raczej oznaka jakichś komplexów…
789 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon