Szaleństwo… Nie, to za słabe słowo! Totalne i pędzące jak lawina, zdurnienie opozycji totalnej, tuż przed wyborami, osiąga już powoli stan amoku, co dobitnie udowadniają tej opozycji gwiazdeczki: czyli celebryci.
Mianowicie teraz wymyślili sobie, że będą czytać dzieciom – dając dobry przykład z góry plebsowi, co to nic nie czyta (VAT na xiążki tak przy okazji)… o sexie!
I to nie byle xięgę instruktażową, byle autora, a wiekopomne dzieło uznanej pisarki, niejakiej: Anji Rubik!
Pomijam kretynów to czytających samotnie przed kamerą – choooj im w zad! Mistrzostrzem świata i niejako perwersyjnym samozaoraniem tematu ideologizowania sexem najmłodszych, wykazał się niejaki Stuhr Junior, który swoim (chyba?!), tak na oko pięcioletnim dzieciom postanowił toto "dzieło" poczytać… a dzieciaki naturalnie go zlały!
Bo ostatnią rzeczą, jakiej pragnie słuchać i przyswoić sobie pięciolatek są sexualne, "literackie" wygibasy jakiejś niedorobionej modelki!
Pięciolatki chcą kreskówek, prostych gier na tablecie, jakichś bardziej rozwiniętych teletubisiów, minecrafta, itp, a nie opisów funkcjonowania penisa w pochwie!
Trzeba być totalnym debilem, by takie czytanki serwować dzieciom! A swoim dzieciom – to już sadyzm!
Ale celebryci polscy mają chorobę, która w tymże klimacie przedPiSowskiego tryumfu, explodowała niczym dżuma, czy ospa w średniowieczu.
To przekonanie o swojej wyższości nad wspomnianym plebsem.
Oni się po prostu uważają za autorytety i żadna siła nie jest w stanie zmienić ich tego przekonania!
No są lepsi i już!
Bo są sławni (to chyba jedyny powód tej ich pychy?).
A są sławni, bo sami się tą sławą nakręcają – głównie w mieście stolicznym, o nazwie Warszawa.
Tyle że to tylko celebryci…
Takie małpy ze szklanego ekranu…
Autorytet, to chociażby biznesmen, który uczciwie rozkręcił innowacyjny interes i na tym zbił fortunę (wciąż rzadkie w tym kraju).
Autorytet to naukowiec, który pcha technikę do przodu.
Autorytet to ktoś, co robi coś pożytecznego dla OGÓŁU i ma moc umysłu, ducha i moralności w takim stopniu, którego ogół nie posiada.
A nie są to jakieś małpy ze szklanego ekranu, kolorowych tygodników, czy innych pudelków, które to kiszą się we własnym sosie, gdzieś tam w stolicy, liżą sie wzajem po tyłeczkach i są dogłębnie (nie święcie!) przekonane, że są dla ludu przez nich pogardzanego jakimś drogowskazem.
Nie są i nie będą.
1,102 odsłon(a), 1 odsłon(a) dziś
Dodaj komentarz