Jeszcze pociągnę temat muzyczny. Jako że mieliśmy do czynienia ze spędem młodzieży wierzącej i praktykującej, pod hasłem ŚDM, to przy okazji urozmaicono tą imprezę muzyką spod znaku krzyża. Ciekawą miejscami, acz zazwyczaj nudną i mdłą. Amerykańce koloru czarnego wymyślili sobie gospel.
OK.
Muza typowo koncertowa, energetyczna, do łyknięcia – ale tylko w odpowiednich okolicznościach ( na przykład na ichniej mszy).
Ale nie do słuchania na płytach!
Jakieś 80 % muzy natchnionej Duchem, tak i u nich, jak i u nas, to kawałki rzępolone na gitarce akustycznej, wywyte przez solistkę, pod texty typu: "On jest moim Panem", "Bóg jest wielki", "Czuję tą moc", itp, itd…
Czyli delikatnie mówiąc wyrzyg.
Ale można inaczej, i tego nie zaprezentowano na ŚDM!
Chociażby nasza Armia z Budzyńskim na czele, który to był jednym z prekursorów punk rocka w Polsce! Na koncertach "Siekiery" , jak głosi legenda, odstawiono pierwsze pogo w Polsce.
Drugim kolesiem jest niejaki Litza, ze swoim zespołem Luxtorpeda wystrzeliwującym w przestrzeń swoje mocne przesłanie, w mocnej otoczce.
Jeszcze parę by się znalazło takich powykrencańców w samej Polsce, o proweniencji chrześcijańskiej, których muza NAPRAWDĘ powala na kolana!
Ale może być i mocniej!
Jest odmiana chrześcijańskiego metalu!!!
I brzmi to naprawdę zacnie!
Chociażby taki "Demon Hunter".
Więc czego tego nie było na owych Dniach (choćby i gdzieś obok?).
Czasy mamy pełne możliwości wyboru, więc czemu się wyklucza z kwestii prochrześcijańskich kapele o większym pierdolnięciu?!
Gdyby ojciec Tadeusz Grzyb z Torunia, postawiłby na taką drogę promocji, to NATYCHMIAST kupiłby sobie młodzież całego kraju (czyli całą Polskę!).
Bo i raperów by się znalazło sporo, zmierzających w tym kierunku.
A tak te stare pierdy, stawiają na smęcące pierdy, które kupują inne, moherowe pierdy…
A talenty się marnują…
1,272 odsłon(a), 2 odsłon(a) dziś
Dodaj komentarz