Niektórzy ludzie rodzą się młodzi i takimi pozostają do końca życia, niektórzy zaś stają się starzy już w podstawówce. Oczywiście nie ma to związku z wyglądem, a z mentalnością. Jest na kopy podstarzałych nastolatków i równie wielu siwiutkich staruszków (choć ostatnio skutecznie stosuję odsiwiacz – dzięki ci o technologio!), dla których nie istnieje pojęcie starości – jeno obudowa czasem nie domaga.
Pośrodku jest nieliczna grupka pogodzona ze swoją czasoprzestrzenią, ale ogólnie (przynajmniej w Polsce) obowiązuje system: on-off.
Odróżnienie tych dwóch przypadków, wbrew pozorom nie jest trudne i każdy, z miejsca, jest w stanie odseparować młodych od starych.
Ci starzy, to bez wyjątku wszyscy, którzy wpadli w kanał konwenansów, sztampy i uogólnienia. To ci, którym scenariusz napisali rodzice (owi nosacze Polskości) i który to scenariusz realizują z całą mocą – bo resztę wyrzucili w kibel. Scenariusz ten jest równie płytki i przewidywalny, co Hoollyywood`zkie, czy Bollywood`zkie produkcje i zawiera takie sceny, jak: ożenek, robotę na spłatę kredytu (lub szczurzy pęd do kariery), wieczne doładowywanie swojej starej i jej bachorów (piszę to z mizoginicznego punktu widzenia), płytkie urlopy w jakichś domkach nad jeziorem, czy w bardziej rozbudowanych hotelach gdzieś tam w Turcji, czy Egipcie. Nie będę dalej wymieniał – wystarczy się rozejrzeć dookoła.
A czym jest młodość?
Ano łamaniem owych konwenansów i pełnym zaskoczeniem dla tych sztampowców (co najczęściej niestety objawia się agresją i pogardą).
A to tylko inny stan ducha.
Ten właściwy w sumie.
Ale my tu, w Polsce, dostaliśmy jeszcze pakiet dodatkowy, związany z 45 letnią okupacją soviecką, zawierający przynajmniej dwa pokolenia skrzywionych owym sovietyzmem… no własnie nosaczy.
Ów Nosacz Sundajski , zwierz zagrożony wymarciem, to od jakichś dwóch lat, propagowany memowo stereotyp typowego Polaka, wieku 50 + , plus jego potomki.
Tu mnie trochę jebło, bo to tak, jakby ktoś czytał mój życiorys. Chodzi o to, że owe nosacze, to tata Janusz i synek Pjoter.
Imiona się zgadzają (no zamiast Halinki jest Hanka – ale też blisko!).
Sztampa, powiedzenia i historie też realne.
Więc już od dłuższego czasu kręcę niezłą bekę z tego wydarzenia.
Taki trochę śmiech przez łzy…
Także mój były ojciec, imieniem oczywiście Janusz, to połączenie aspergera z alkoholizmem i kompletnym podporządkowaniem sobie swojej żony, co suma sumarum odbiło sie na mnie, bo byłem jako ten piorunochron dla owej burzy namiętności.
Ale z zewnątrz wyglądałem jak złoty bobas – bo tak to miało wyglądać.
Tyle że w rzeczywistości była to klatka malowana na złoty kolor.
Tak to mniej więcej funkcjonowało wtedy, ale owych Januszy zastąpiły Sebixy i teraz jest inaczej (po staremu, ale inaczej).
Dzieciaki ich (imieniem Brajan i Angela) chuchane są ponad miarę i niejako od poczęcia wpasowywane są w disco/techno dres przyszłego funkcjonowania (rośnie nam zacne pokolenie xiężniczek i rycerzy!).
Garniak, w który - o rechoto! – wbijają się na weselach, leży na nich jak worek na kartoflach (tudzież te kreacje ich partnerek!). Ich sposób bycia i spojrzenie na świat jest co najmniej… rozpierdalający.
Płynnie, niepostrzerzenie, dochowaliśmy się stada małp, zamiast społeczeństwa…
388 odsłon(a), 1 odsłon(a) dziś
Dodaj komentarz