Czasem miewam takie weekendy, że odpuszczam sobie imprezowanie i zdychanie w niedzielę. Wtedy, w ową niedzielę, zaczynam korzystać ze świeżej infrastruktury skonstruowanej w mym mieście i doskonale zapętlonymi ścieżkami rowerowymi objeżdżam okolicę (oczywiście spokojnie i po drodze doładowując się koniecznym browarem). Wychodzi tego suma sumarum z 15-20 kilometrów i zwyczajowe obserwacje.
Więc zaczynając od bulwaru nadwiślanego owej trasy, nieuchronnie zaczynają dominować w krajobrazie spacerowym mamy z wózkami i dziećmi. Dzieci, jak to dzieci: głuptaki i różxiężniczki – ale to akurat mnie nie rusza – nawet z gówna potrafi wyrosnąć kwiatek.
Bardziej tarasują mi drogę owe mamy (najczęściej z wózkami). Monstra owe nie są zwyczajnie otyłe. O nie! Znam niezłe lachony, którym się przybrało w masie, ale to nie to! Zwyczajne otycie od nowoczesnego spasienia dzieli naprawdę dużo!
Przede wszystkim nóżki.
Te grubodupe mutanty mają charakterystycznie wykrzywione odnóża, które to nie wytrzymują ciężaru góry… no i inaczej to nie może wyglądać! Falujące cielsko, w połowie zwieńczone dupskiem jak stodoła, krzywi się na filarach ledwo wytrzymujących moment pędu…
A wokoło tego nadolbrzyma orbitują bachory.
Na pewno wpływ na ten atak monstrów ma słynne 500+ , ale proces spasienia zaczął się wcześniej i dopiero zmierza do apogeum. Przyczyną jest oczywiście wygoda i rezygnacja z potraw czynionych samemu, z produktów pierwotnych, na rzecz przetworzonych półproduktów i paszarni rodzaju wszelakiego.
Oczywiście też bezruch, a bardziej może nawet iloraz wysokokalorycznego, chemicznego żarcia nad owym ruchem (bo przecież te potwory spacerują!).
Ale nawet nie to jest przerażające. W sprzyjających warunkach odstrzeliwałbym takie walenie. Ot ciekawostka – dają nawet trochę cienia i odciągają muchy ku sobie. Traktuje takie widoki na równi z kalekami – których jest równie niewielu. Tyle, że tych toleruję, bo nie są winni swojemu upośledzeniu – siła wyższa.
Sęk w tym, że w tej babskiej sile cięższej zastanawiające jest jedno:
Kto to kurwa zapłodnił?!!!
I na pewno spora część z nich ma swoich mężusiów…
No tu już wysiadam!
Gdyby mi się tak świnia spasła, zapakowałbym jej plecak kamieniami i gnał na kopach trasą, jak ja rowerem (tyle że codziennie)!
Dopóki by nie zaczęła przypominać kobiety (a przynajmniej człowieka).
Jeżeli są w okolicy faceci utrzymujący takie okazy, to nie są godni, bym im naszczał w ryj.
Ot taki kryzys męskości…
492 odsłon(a), 2 odsłon(a) dziś
Dodaj komentarz