Coś jest w tym narodzie, że człowiek uśmiechnięty zostaje z automatu uznany za wariata i wywołuje agresję (!). Tak agresję! Jestem wyjątkiem od reguły (polskiej) i moja morda jest w zasadzie wiecznie rozchachana. Co niestety parokrotnie spotkało się ze spięciem ze strony przeciwnej. Właśnie sobie to przypomniałem, oglądając mocny kawałek filmu na podstawie powieści równie mocnego autora: "Szczęśliwego Nowego Jorku". Trochę się to poprawiło pod wpływem emigracji trzech milionów pachołków, co to zobaczyli jak świat i człowiek cywilizowany wygląda, ale mentalność homo sovieticusa pozostała i nieprędko się zmieni podejście polskiego stwora do drugiego człowieka.
Jest to wynikiem mieszanki owego opanowania polskich dusz przez sovietów (45 lat PeeReLu), biedy, poczucia niesprawiedliwości (uzasadnionego cokolwiek!) i zwykłego, wrodzonego, wielopokoleniowego, polskiego chamstwa.
Wszystko to tworzy dość przerażający obraz agresywnego, tępego buraka, pozbawionego wyobraźni, fantazji, dystansu i cechy niezbędnej u ludzi inteligentnych: poczucia humoru i autoironii (zwanej dalej dystansem do siebie i wszystkiego).
Tak oto prezentuje się Polak u siebie i na wyjazdach gościnnych…
I nie wygląda na to, by miało coś się szybko zmienić w tej kwestii, bo hodowanie cebulactwa uznano w tej nacji za sport narodowy…
1,989 odsłon(a), 1 odsłon(a) dziś
…wiem co czujesz… ja czuje to samo ;-D
Oceń:
0
0