Są trzy polskie nazwiska, które pod każdą szerokością geograficzną w mig każdy załapie: Jan Paweł II, Lech Wałęsa i Robert Lewandowski.
JP II był właściwym człowiekiem, na właściwym stanowisku, skupionym na zwalczeniu komunizmu i jego agonalnych drgawkach, między innymi w Ameryce Południowej i Afryce. Doskonały polityk (papież to głównie głowa państwa, a raczej głównie rzeszy jego wiernych poddanych, równie wiernych swojemu krajowi – co jest kompletnie niezrozumiałe na przykład dla Chińczyków!). Co jeszcze ciekawsze, teoretycznie, do niedawna kardynałem i potencjalnym papieżem mógł zostać każdy katolik, bo to kwestia urzędnicza, a nie mistyczna. Nie przypadkiem papieży nie wybiera się spośród biskupów – takie dwutysiącletnie zabezpieczenie). Sęk w tym, że ów JP II tak się skupił na polityce, że zapomniał o ogromnym homosexualnym lobby w kościele i naturalnie związaną z tym pederastią i pedofilią, co po latach odbija się ogromną czkawką (kompletnie ignorowaną przez polskich biskupów, co skończy się równie naturalnie, za parę lat totalną sraczką).
Lech Wałęsa. Bufon, debil, pionek w rękach UB. Ma nawet swój port lotniczy, pisany bezpiecznie bez wężyka pod "e" , by obcoziemianie się nie trudzili (a co z japończykami, hindusami, hebrajczykami i tajami?!). Koleś, który w miarę życia coraz bardziej oddala się od ziemii – ale jest wciąż znany.
Lewandowski, rzecz dziwna, sporo się wyrobił w miarę grania, ale od poziomu Messiego, czy Ronaldo dzieli go wciąż przepaść.
Tyle że tych trzech uznaje się u nas za nietykalnych i świętych (ten pierwszy nawet formalnie!). Właściwie tylko z Wałęsy kręci się bekę, bo sam się już tak pogrąża, że po prostu inaczej się nie da!
Chodzi o to, że większość, napędzana mainstreamem, myśli że to jest jakiś produkt exportowy, że Polska coś zyskuje na znajomości tych trzech osób, czy cuś w tym stylu?
Absolutnie nie!
To bez znaczenia!
Wolałbym te prawie czterdzieści milionów absolutnie anonimowych obywateli, świadomych swej wartości, żyjących w solidnym kraju, niż napędzanie swej wartości przez tą masę owymi trzema osobami.
Coś tu jest na odwrót.
I tak wygląda ów komplex polski (między innymi).
1,133 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Najłatwiej można określić, z kim mamy do czynienia, po tym, jaką rozrywkę preferuje. Czasy mamy takie, że możliwości są w zasadzie ograniczone tylko zasobnością portfela, ale z odrobiną fantazji można i to przeskoczyć.
Na przykład turystyka. Zdecydowana większość za swe marzenie uzna dwutygodniowy pobyt w jakimś Egipskim hotelu za jakieś 5 koła, w zasadzie bez możliwości czegokolwiek poza tam przebywaniem, i to jeszcze w szczycie sezonu - czyli kiedy tam jest total patelnia (ci odrobinę mądrzejsi jeżdżą tam zimą i po powrocie chociaż robią wrażenie naturalną opalenizną, ze sporymi oszczędnościami w portfelu)!.
Warszafki marzeniem i jej xerokopiami jest nie wiedzieć czemu Podhale, wraz z centralnym jego punktem, czyli owym Zakopanem. Na samą myśl o góralach (czyli mieszaninie naprutego, prostego, sepleniącego człowieka z owcą), wyciągających ręce po dutki od jakichś frajerów dostaję dreszczy! To gorsze od zacnego horroru! To miejsce nie oferuje niczego poza pozerstwem w tłoku!
A jest sporo alternatyw.
Choćby coś bardziej na zachód, czyli Dolny Śląsk, który odwiedziłem w ostatni weekend, wraz z wizytą w Czechach, a to wszystko za ćwierć ceny tego, co bym przerypał w owym zakopcu.
Więc wybierając bazę wypadową chociażby w zamku Czocha, mamy w okolicy Karkonosze, wraz z nielimitowaną liczbą tras narciarskich i busem gotowym na nasze zachcianki. Mnie akurat zsuwanie się w dól na jakichś dwóch sztachetach, lub jednej desce do prasowania nie bawi, ale rozumiem i szanuję ludzi, którzy tego potrzebują.
Mamy tam niedaleki Frydlant, wraz z zacnym zamkiem i naprzeciwko położonym równie zacnym browarem z rozsądnymi cenami (można płacić w złotówkach!).
Mamy tam totalnych świrów z zamku w Świeciu, którzy wbrew wszystkiemu, z kupy kamieni postanowili odbudować zamek (w technice średniowiecznej!). Mamy tam posmak tajemnicy, dobre zaopatrzenie…
Więc co gna lud pędny w miejsca pełne trzody, jak owe Zakopane?
Ano to samo, co dżdżownice w wilgotną glebę. Takie proste, zwykłe – trzeba tam być, bo są już inne.
Sam dzieciństwo spędziłem w turystycznej, nadmorskiej miejscowości, gdzie na tych walących tłumnie w sezonie (poza sezonem – w przeciwieństwie do owego zakopca była to totalna dziura) mówiliśmy z sarkazmem: "stonka".
Więc te robaczki – jak ich tam zwał – wybierają cel spędzania wolnego czasu według zasad stadnych. Ba! Są tacy, co to czas wolny przeznaczają na nic zupełnie!
A jak zwykle można inaczej.
To już nie jest kwestia tego, że można inaczej.
To kwestia świadomości i chęci, że tak można.
Ale skoro ludzie chcą być bezkształtną masą skupioną w jednym miejscu, to po co to kwestionować?
Więcej miejsca dla nas!
629 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon
Większośc facetów ma ogólnie skromne potrzeby, za wyjątkiem ich hobby. Więc wiekszośc tych normalnych - nie zgejowanych – nie przykłada zbytnio uwagi do ubrania, wyglądu mieszkania, lub też własnego wyglądu… Znaczy ta normalna większość chce chodzić w czymś wygodnym, fajnym i czystym, chata ogólnie nie ma być porośnięta pajęczynami, a i spora część (jak ja) przykłada się do utrzymania uzębienia w stanie pozytywnym – bo zły zgryz i ubytki w szczęce to natychmiastowa oznaka obciachu. Typowy facet większość swoich przychodów naturalnie wydaje na używki i owe hobby (każdy jakieś ma – w przeciwieństwie do bab). Wędkarstwo, majsterkowanie, fura, gitary, sprzęt RTV, czy inne aparaty do filmowania, czy fotografowania, itp. Tu faceci mają hopla i w swoją pasję są w stanie zainwestować ile się da!
Jest w tym jakieś współzawodnictwo, ale w konfrontacji na ogół – a właściwie zawsze – kończy się to wesołą imprezą, typu: kto więcej złowi, kto lepiej zagra, zrobi lepsze zdjęcie, lepiej spali gumy, wystruga coś fajniejszego, itp. No i oczywiście po wszystkim obowiązkowy, niezobowiązujący ochlaj.
Babska nasze niewyżyte podchodzą do tego inaczej.
Praktycznie wszystkie muszą mieć lepiej od koleżanek! Większa chata w lepszym terenie, lepsze mebelki, fura też nie byle jaka, ciuch lepszego sortu i facet także musi być xięciem z bajki (jurny, przystojny i wrażliwy – w zasadzie same wykluczjące się na wzajem cechy ogólnie)!
I one na takie duperele wydają wszystkie pieniądze (+ kredyty) i to w zasadzie one nie dają żyć spokojnie, bo zawsze mają jakiś cel, ku któremu lecą! A jak kończy się jeden, to wyznaczją następny.
I tak bez końca, aż dostaną alzheimera.
Weźmy takie zakupy zwykłe.
Facet je robi normalnie, czyli kupuje to co chciał kupić + ewentualnie zobaczył coś, o czym marzył, było potrzebne i zapomniał i w tym stylu.
Kobiety zaczynają od plusów i potem wracają z siatami nikomu niepotrzebnych towarów, na które i tak wydały więcej, niż na normalne sprawunki (+ to co miały kupić).
Zróbcie wy tak mężowie rachunek sumienia i podliczcie, ile niepotrzebnych rzeczy jest w waszym domu i ile one kosztowały?
Jeszcze gorzej z ubraniami! Tego są całe szafy i wszystko w okazyjnych cenach!
Kosmetyki: tu można mnie zaprowadzić do każdej łazienki z zamknietymi oczami i od razu stwierdzę, czy tam mieszka kobieta. Na to wydają majątek! Czasem całkiem słusznie, bo lepiej zamaskować paszteta. Ale to za każdym razem jest i tak wariactwo, bo facetowi jest potrzebny krem do golenia, coś po goleniu i dezodorant. One tam mają całą encyklopedię popkultury (za w sumie ogromną zawsze kasę) + nieodłączne pranie. Prawdziwy facet pierze, zmywa i sprząta, jak naprawdę musi i potem jest fajnie. Kobiety ciągle. Widać są notorycznie źle zorganizowane?
Znaczy wiem… Jest spory odsetek kobitek, które te wymienione wady wykazują w stopniu minimalnym i ogólnie ciągną ten płużek na ugorze, nie wymagając zbyt wiele w tym styranym dziejami najbliższymi kraju.
I tym właśnie kobitkom życzę wszystkiego najlepszego z okazji tego socjalistycznego święta!
Reszta niech spierdala jak najdalej!
703 odsłon(a), dzisiaj nie było odsłon