Cokolwiek mamy gonitwę i wyścig. No to odbywało się zawsze, ale w ostatnich latach przybrało rozmiary masowe. Jakkolwiek nie ma już takiego absurdu, jak na początku lat 90, gdy zachłyśnięte nowym systemem wilczki przechodziły same siebie w utrudnianiu innym (i sobie) życia, by osiągnąć jakiś iluzoryczny szczyt. Tak nawiasem: szczyty są dla nielicznych, ale wobec nadmiaru chętnych znacznie się obniżyły, co zepsuło smak ich zdobywania. Ci co je zdobywają, mają się za elitę, a to jeno turyści…

       Ogólnie prą wszyscy!… chuj wie dokąd?! Liczy się cokolwiek, co cię stawia przed innymi: audi z niemieckiego szrotu, tatuaż 3 w D, plastik panienka, co i tak naookoło daje dupy (ale aktualny posiadacz o tym nie wie), awans w firmie z dupowłaza na dupowciska, lub nawet zwyczajne w niej trwanie po 20 lat (jak tak długo można pracować w jednym miejscu?!!! Niestety doszedłem do takiego wieku i zakrętu życiowego, że w tej obecnej, świeżej, postaram się wytrwać do końca – mojego, lub firmy). Ale reszta nie ustaje w tym żałosnym wyścigu. Jak sfora wychudzonych kundli, ścigająca się do zjełczałej parówki.

        Trochę tu winne jest rozwalenie systemu społecznego, które nastąpiło jakieś minimum 100 lat temu. Więc błąd polega na tym, że prawie każdy z nas startuje od zera i w wieku już -nastu lat zostaje wystawiony na najcięższą próbę, którą jest wybór stylu (i poziomu) życia. Takie wystrzelenie w kosmos wprost z dzieciństwa, z burzą hormonów i z niedostatecznie ukształtowanym mózgiem na dodatek. Masz coś osiągnąć, ale na dobrą sprawę nie zdajesz sobie sprawy – co? Przed czasami nowoczesnymi (rewolucja techniczna) było to proste: dziecię szlachcica szło drogą szlachecką, mieszczanina i rzemieślnika (tudzież kupca) też swoją odwieczną, tudzież potomek chłopa zostawał na swej ojcowiźnie.

         Dziś nawet ojczyzna nie jest pewna (jakieś 2 miliony emigrantów zarobkowych).

        Dziś jesteś potomkiem niczego i z tego gównianego niczego masz ukręcić złoty bicz. 

        Bo tak nowoczesna tradycja nakazuje.

        Sęk w tym, że miliony myślą podobnie i się robi zator.

        No ale tradycyjnie nie wszyscy wpadają w ten dziki i gęsty nurt i z dwóch brzegów stoją obserwatorzy.

        Nieliczni, ale liczący się.

        Na lewym brzegu posiadacze z dziada pradziada, co ten nurt kontrolują.

        Na prawym stoicy. Starożytni odszczepieńcy.

         Ich jedynym celem jest właśnie Apatheia.

870 odsłon(a), 1 odsłon(a) dziś

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

Kategorie
Użytkownicy na stronie
Aktualnie online: 1
Stronę odwiedziło
000000
Dzisiaj :
Wczoraj :
W tym miesiącu :
Obecnie online :
Twoje IP: 3.235.188.113
Kontakt
Your name
Your email
Enter your message
Enter below security code